niedziela, 3 kwietnia 2011

Peregrynacja nie tylko różańca świętego


Jeśli pielgrzymka, to na Jasną Górę, najlepiej w intencji zdanej sesji. Jeśli jednak peregrynacja, to bezapelacyjnie po całej Europie – intencja? Tylko jedna - ekstremalna zabawa! Taką zasadę wyznają autostopowicze zrzeszeni w studenckich (i nie tylko) klubach autostopowych w wielu miastach Polski. Przemierzają „przy pomocy kciuka” tysiące kilometrów. Jak znaczki pocztowe kolekcjonują niezwykłe doświadczenia na trasach, z których wyznaczeniem na mapie zwykli śmiertelnicy mieliby problemy. Ponad granicami krajów i kultur poznają ludzi często sobie podobnych, a czasem zupełnie z innej orbity. Podobno ich pasja podróżowania za jeden uśmiech jest dzieckiem żądzy przygody i niespożytych pokładów energii. Czy to naprawdę wystarcza, by zwiedzić ładny kawałek kontynentu - trochę sprytu i fantazja to wszystko, by mieć u stóp całą Europę?

Jedziemy!

Dla jednych to godziny studiowania map i tworzenia planów podróży, dla innych to czyste carpie diem i bezpretensjonalne oddanie się w ręce losu. Można wędrować samemu, a czasem bez dobrego kompana nie warto ruszać w drogę. W plecakach zapobiegawczych obowiązkowo muszą się znaleźć wszystkie smaki parówek jedynek. Inni z kolei nie wyobrażają sobie wojaży bez zapasu baterii do mp4 i wszystkomających victorinocsów. Strategii udanej tułaczki jest mniej więcej tyle, ile rodzajów nawierzchni na drogach Europy. Niezależnie od tego, jak dokona się wybór trasy i okoliczności jej pokonania, zawsze będzie on właściwy, jeśli genezy wędrówki doszukać będzie się można w odwadze, wolności i potrzebie poznania siebie. Bo jak mówią ci, którzy przygodzie zaglądają w oczy od lat - podróż autostopem to wyzwanie. Trzeba odważyć się zrozumieć swoje alter ego w warunkach nieograniczonej przestrzeni.

Money, money..

Niejednokrotnie usłyszeć można zarzuty, że tramping to po prostu forma turystyki dla biednych i tłumaczenie jej zasadności własnym sposobem na spotkanie z przygodą jest wymuszoną konsekwencją życia na krawędzi (biedy?). Autostopowicze się bronią. Dla nich to filozofia totalnego empiryzmu i budowania światopoglądu na niepowtarzalnych doświadczeniach. Czy w grę wchodzą pieniądze, a konkretniej ich dramatyczne oszczędzanie? Wędrowcy na własną rękę nie postrzegają siebie jako skąpców. Chociaż nie latają biznes klasą i nie korzystają z dobrodziejstw salonów spa w 5-cio gwiazdkowych hotelach, są skłonni polemizować nad nie jedną kawą z termosu, że to im serwuje się prawdziwie wykwintne danie przygody, z przystawką a’la szaleństwo, podczas gdy cała rzesza wygodnialskich zadowala się turystycznym, odgrzewanym kotletem zunifikowanym w skali świata. Autostop to szansa na zupełnie subiektywne zmierzenie się z ogólnodostępnymi atrakcjami, bez wycieczek, przewodników i odgórnie narzuconych momentów uniesień i zachwytów nad pięknem danego miejsca. Rezygnacja z udogodnień i potrzeb wygenerowanych przez walutożerne społeczeństwo może być dla uciemiężonych standardami jedyną szansą na znalezienie granic własnego gustu.

Kto pierwszy?

Rywalizacja wpisana jest w strukturę każdego sportu, nie dziwi więc, że z czysto hedonistycznych pobudek ścigają się też entuzjaści chwytania stopa. Auto Stop Race i Międzynarodowe Mistrzostwa Autostopowe, które swój start mają kolejno we Wrocławiu i Trójmieście, to największe w Europie tego typu imprezy. W szranki podczas każdego z wyścigów staje około 400 autostopowiczów, podejmując wyzwanie pokonania kilkuset kilometrów w kilkadziesiąt godzin. W latach ubiegłych ścigano się m.in. do Budapesztu, Wilna, Berlina, Lwowa, Rygi, czy Splitu. W tym roku ekstremalne doświadczenia można zebrać na trasach Wrocław – Barcelona i Trójmiasto – Amsterdam. Oba wyścigi organizowane są w okresie majówki (obecna edycja planowana jest w dniach 30. kwietnia – 3. maja). Warunkami udziału we współzawodnictwie są status studenta i symboliczne wpisowe. Zwykle na linii mety na uczestników autostopowych zmagań czekają nagrody i niespodzianki. Ale jak dotrzeć na metę? Pomysłów i tras są krocie, ale klucz do sukcesu tkwi niezmiennie w dozie sprytu i szczypcie fantazji.

„Gdzie szosy biała nić, tam bracie śmiało wyjdź, i nie martw się, co będzie potem. Mnie niezmiernie kusi wizja, o której śpiewa Karin Stanek. A Was? Kto wie, może kiedyś spotkamy się na poboczu jednej z europejskich dróg, uciekając wspólnie od ograniczeń codzienności.

Informacje na temat poszczególnych wyścigów i trwających właśnie zapisów znajdziecie w odnośnikach:

http://klubprzygody.pl/index.php?strona=poddzial&dzial=autostop

http://www.autostoprace.pl/index.html

1 komentarz:

  1. Dobry artykuł ;)
    mnie osobiście w tym roku ominęła przyjemność doznania autostopowej adrenalinki, ale kto wie-moze w przyszłym roku =]

    OdpowiedzUsuń