Czy wiecie, że na Dworcu Główn

Przyznam szczerze, że tablicę pierwszy raz zauważyłem dopiero pod koniec ubiegłego roku, ale nie przykuła mojej uwagi, może dlatego, że spieszyłem się na pociąg, a później zaginęła gdzieś w mojej pamięci. W dzisiejszej Gazecie Wyborczej przeczytałem jednak artykuł o tym nieprawdopodobnym wyczynie. Historia tej wyprawy to gotowy scenariusz filmu, przy którym przygody Indiany Jones'a są pasjonujące niczym 1346 odcinek "Klanu".
Kazimierz Nowak wyruszył z Poznania w 1931 na swoim niemieckim, siedmioletnim rowerze, wyposażony w neseser, który służył za turystyczną sakwę, kilka mniejszych toreb oraz olbrzymią potrzebę przeżycia przygody. Nie obyło się bez sponsorów. Wspaniałomyślny Stomil Poznań wyposażył Nowaka w dętki, a Goplana podarowała mu zapas czekolady. Najwyraźniej nie wierzyli, że w tamtych czasach ktoś może być na tyle szalony, by rowerem przemierzyć cały afrykański kontynent.
Pan Kazimierz zaczął swoją wędrówkę w Trypolisie na północy Afryki
( tras

Na szczęście Nowak pisywał wiele listów do swojej rodziny w Polsce, a także depesz dla polskiej i zagranicznej prasy, za które otrzymywał wynagrodzenie. Po latach zostały one zebrane i opublikowane przez Krzysztofa Wierzbickiego, notabene odkrywcę tej niezwykłej postaci. Książka "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936" zawiera ponadto mnóstwo fotografii, zrobionych podczas tej pięcioletniej wyprawy. Książka jest dostępna w księgarniach w cenie ok. 40 zł. Zainspirowany dawną wyprawą Wielkopolanina Wierzbicki postanowił powtórzyć jego wyczyn i zorganizować ekspedycję Afryka Nowaka. Śmiałkowie przemierzają trasę w kilku etapach i są wyposażeni w ultra nowoczesny sprzęt, a mimo to podróż daje im nieźle popalić. Ich starania możecie śledzić na stronie http://afrykanowaka.pl/

Dziwne, że miasto Poznań nie wykorzystało tak wspaniałej historii do celów edukacyjnych lub promocyjnych. Przecież tu aż się prosi o jakiś rowerowy, sympatyczny pomnik w stylu Starego Marycha, albo nawet o niewielkie muzeum, czy wystawę.
Nie wiem jak wy, ale ja przy najbliższej okazji na pewno bliżej przyjrzę się tablicy na Dworcu Głównym.
Życzę Wam miłego weekendu !
Dud
Zgadzam się z tym, że jest to postać zapomniana. Niesłusznie zapomniana. Dzięki za ten artykuł:) Naprawdę ciekawy i inspirujący. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńmusze pamietac o tym, jak bede na dworcu ;)
OdpowiedzUsuńI to człowiek z Rawicza...
OdpowiedzUsuńnickkol
a gdzie jest ta tablica? Bo jakoś do tej pory jej nie zauważyłam, a już 4 lata mieszkam w Poznaniu i dość często korzystam z PKP :(
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł ;)
OdpowiedzUsuńJa prawdę mówiąc tez nigdy nie zauważyłam na pekapie zadnej tablicy...warto sie temu przyjrzec blizej-dzieki za info :)
Angie