niedziela, 15 stycznia 2012

Co robią studenci w czasie sesji?

Sesja to posiedzenie poświęcone określonej sprawie. Zastanawiam się kto, kiedy i jak określił tę sprawę? Jako, że studenci, niczym McGayver potrafią zrobić coś z niczego, zastanówmy się… co tak naprawdę zrobiliśmy z sesji?!

Wchodzę na fejsa. Tak koło 13.00 rano, zaraz po przebudzeniu. Dużo zielonych kółeczek oznaczających dostępność. Szesnaście nowych filmików z youtube, osiem teledysków i dwanaście statusów w stylu: „ja pier****, sesja.” (w tym cztery moje). Kiedy już koło czternastej posprawdzam wszystkie pudelki, onety i oczywiście notowania giełdowe, zjem coś. Po studencku, chleb z pasztetem. Jakaś herbatka. I pojawia się problem. Co robić dalej, żeby jak najdłużej przekładać rozpoczęcie nauki?




Każdy z nas wie, jak to jest. Wszystko w zasięgu ręki, a i tak niczego się nie chce. Notatki od koleżanki, opracowanie od kolegi. Wystarczy się nauczyć. Czasami to jednak zbyt wiele. Tyle rzeczy do zrobienia, porządki, trzepanie dywanów, mycie okien (tak, zgadza się - ostatnio widziałam młodą dziewczynę myjącą okna, od razu wiedziałam, że zbliża jej się jakiś egzamin). Są też ważniejsze sprawy:



Zawsze znajdzie się jakieś wytłumaczenie...


Wybrałam się ostatnio do czytelni. Z ciekawości, jeszcze nie byłam. Nie miałam w tym większego celu, uznałam, że wypadałoby się tam w końcu pojawić. Kilkoro studentów szukało czegoś w księgozbiorach. Większość posługiwała się laptopem. Zamknęłam na chwilę oczy i wyobraziłam sobie to samo miejsce piętnaście lat wcześniej. Po pierwsze – studentów trzy razy więcej. Każdy namiętnie wertował kolejne stronice Begga i innych mentorów. Mnóstwo kartek, powypisywane długopisy, połamane ołówki, sesja, sesja, sesja… Wyobrażacie sobie studiowanie bez komputera, bez Internetu, bez Wujka Google? Wszystko zajmowałoby co najmniej trzy razy więcej czasu. Nie byłoby szybkiej komunikacji tuż przed egzaminem, przecieków z sieci, konsultacji na facebooku.



Przykład działalności artystycznej studentów



Dzięki temu, że nasi rodzice użerali się z kalkami i tego typu wynalazkami, my możemy się dziś obijać. A więc puśćcie wodzę fantazji… a może po prostu napiszcie jak jest? Co Wy robicie, żeby uniknąć nauki? Ja najbardziej lubię prasować…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz